wtorek, 17 sierpnia 2010

Głoś!!!

Królestwo Boże jest tuż, tuż!
Porzuć więc naukę, pracę już!
Czekaj na rady od Watchtower,
Ono ci mądrość da i „power”.

Jeśli rachujesz, czytasz i piszesz,
Umiesz się ubrać i się podpiszesz -
To ci wystarczy, Choćbyś był zerem
Nic to nie szkodzi – zostań pionierem!

„Głoś, że Królestwo już panuje” -
Do tego śpiewnik nawołuje -
I choć to bujda na resorach
Wierz w to, jak Żydzi wierzą w Torah.

Głoś, że Bóg wraz ze swoim Synem
Wciąż zachwyceni są Brooklynem
I zachwyt ten jest „bezgraniczny”
Mimo pomyłek i kłamstw rozlicznych.

Głoś, że pogański król sprzed wieków
Który miał sen w podeszłym wieku,
Choć czcił Marduka, ile miał sił,
Królestwo Boże przedstawiał był!

Głoś, że majętność naszego Pana
Dawno została już przekazana
Samozwańczemu „niewolnikowi”,
Czyli sędziemu Rutherfordowi!

Co dziwne, ten o tym wcale nie wiedział
Aż duży czasu upłynął przedział
Po którym sędzia, będąc „kanałem”,
Ogłosił, że jest jego udziałem.

Dalejże zaczął korzystać z tego
I wybudował willę w San Diego.
Najpierw ogłosił, że dla proroków,
Lecz sam w niej mieszkał i miał tam spokój.

Sędzia pisarzem był bardzo płodnym,
Więc „chleb” rozdawał duchowo głodnym,
A że to nie był chleb, lecz zakalec,
Tym nie zwykł się on przejmować wcale.

List do Hitlera „groźny” przedłożył,
Czym cierpień w Niemczech braciom przysporzył,
Prześladowania będą i były,
Trzeba im pomóc, by się mnożyły.

Kiedy już całkiem był opętany
Ogłosił, że Bóg ma nowe plany:
- Do końca świata jest już niewiele,
- Więc na celibat czas, przyjaciele.

W tym celu wydał książkę niebieską
(Dziś wspominana jest ciągle z łezką),
Nosiła tytuł „Dzieci” i siała
W młodzieńczych głowach szkody bez mała.

Choć „nowe światło” z sędziego czasów
Dawno zginęło w pomroce czasu
Do dziś się głosi wiele nauk jego,
Choć z prawdą mają mało wspólnego.

Do „czasów pogan” i „majętności”
Doszły kolejne wielkie „nowości”,
Fred Franz wymyślił, że starsi zboru
Są „książętami” (rodem z Windsoru?)

Choć Jezus ma ich mianować potem,
On już za Niego zrobił robotę
Dziś wielu starszych w tę bajkę wierzy,
Myśląc, że do tej grupy należy.

Siedemdziesiąty piąty rok sławny
Tak bajkopisarz ten niepoprawny
Nagłośnił, aby wszyscy czekali,
że się w tym roku system zawali.

Nic się nie stało. To „nowe światło”
Choć po tym wszystkim całkiem przyblakło,
Nie przeszkodziło to „kanałowi”
Przypisać winę za to ludowi!

Gdy już niektórzy dość bzdur tych mieli
I od łączności z nim sie odcięli
To oskarżono ich o brak wiary
I odtrącono jak przedmiot stary.

Choć „kanał” ludzi nadal rujnuje,
Nigdy on przecież nie zrezygnuje
Z raz nadanego sobie statusu
(Jak go oczyścić? Nie ma limbusu...)

Tak szczerym ludziom usta zamknięto,
Wciąż jednak rzeczą jest niepojętą,
Że się w niezwykłe te rzeczy wierzy
I jako „dobrą nowinę” szerzy.

Ostatnie lata gorsze są jeszcze...
Gdy się pomyśli przechodzą dreszcze...
Przymierze z „bestią”, kult „niewolnika”...
W tym wszystkim prawda gdzieś całkiem znika...

Lecz nie zniknęła. Jest Słowo Boże
I dzisiaj każdy czytać je może.
„Kanał” zaliczył to do marności,
Jeśli rozwijasz swoje zdolności.

I nic dziwnego. Im więcej umiesz,
Tym coraz więcej rzeczy rozumiesz,
Wtedy unikasz manipulacji,
To nie na rękę jest „Teokracji”.

Każdy za siebie zdać sprawę musi,
Nie daj się więc tą ułudą skusić,
Że ktoś za ciebie załatwi sprawę...
To koniec wiersza.. Więc idź na kawę.