środa, 31 października 2012

"W", czy "poza"?


Czy się jest "w" czy też "poza",
to jest przecież tylko poza,
a czy "owca" to, czy "koza",
to już całkiem inna proza.

"W" są tylko "grube ryby".
Im niegroźne prawa tryby.
Autonomia ich atutem,
okazują więc swą butę.

A gdy prawo nie przeszkadza,
rozzuchwala się ta władza.
Wszystko zgarnia w swoje łapy,
reszcie rzuca się ochłapy.

Cała reszta "poza" kroczy,
mając zasłonięte oczy.
Słysząc, że Bóg za tym stoi
myślenia się bardzo boi.

Nie kojarzą, że są "poza".
Działa na nich jak "hipnoza",
co "niewolnik" im serwuje,
umysłami to steruje.

Więc gromady neofitów
przysparzają wciąż profitów.
Weteranów, którzy wiedzą,
czujne oczy wszędzie śledzą.

Choć są "poza", jeszcze grozy
wykluczenia jakaś doza 
utrzymuje dyscyplinę,
bez dowodów na ich winę.

Choćbyś zasług miał bez liku,
silną wiarę, to wyniku
komitetu osądzenia
odgórnego to nie zmieni.

"Grubym rybom" się naraża,
kto intencje ich obnaża,
lecz dopóki trwa "hipnoza",
reszta zawsze będzie "poza".


Licencja Creative Commons
"W", czy "poza"? by Damazy Eustachowicz is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.
W oparciu o utwór dostępny pod adresem http://euterpolacje.blogspot.co.uk/2011/12/w-czy-poza.html

piątek, 26 października 2012

Krótkiej historii pewnego szczerego człowieka - dokończenie

No, i wreszcie jestem „poza”,
Lecz jak niegdyś rzekł Spinoza,
Gdyś uczynił coś dobrego,
Raduj się, a nie smuć z tego,
Choćby ludzie w jednej chwili
Złem ci za to odpłacili.

No, i wreszcie jestem „poza”.
Lecz nie jestem „dolorosa”,
Wręcz przeciwnie – się raduję,
Bo to – dzięki Bogu – czuję,
Że mnie wcale nie porzucił,
No więc – co się będę smucił?!

No, i wreszcie jestem „poza”,
Taki skutek ma osmoza.
Pod ciśnieniem na jaw wyszła
Cała hańba Towarzystwa;
Zakłamanie i oszustwo,
„Złoty cielec” jako bóstwo.

No, i wreszcie jestem „poza” -–
Już mnie nie dotyczy groza
„Komitetów sądowniczych”,
Żebym miał się z nimi liczyć.
Nielegalne i zbójeckie,
Niebiblijne i zdradzieckie.

Bóg nie puści tego płazem
I ukarze tę zarazę;
Która jak Nemrod (myśliwy)
Tropi ludzi sprawiedliwych,
Słabsze jednak ma działanie
Gdy ktoś Boże prawo łamie.

Dziś największym „zagrożeniem”
Nie jest draństwo, lecz myślenie.
Gdy ktoś kradnie albo chleje,
To nic przecież się nie dzieje;
Dużo gorsza jest krytyka
„Roztropnego niewolnika”!

Choć fałszywym jest prorokiem,
Choć omija prawdę bokiem,
Choć nie ma za grosz pokory,
Choć lud coraz bardziej chory,
On w tym stanie go utwierdza,
Choć to przecież żadna twierdza.

Czy „potulnych” to zasmuci,
Gdy ten „pasterz” ich porzuci,
Arcypasterz zaś prawdziwy
Zechce im ich pogląd krzywy
Wyprostować i naprawić
By ich rzeczywiście zbawić?

Czy powiedzą Mu „potulni”:
– Panie, mamy tu okólnik,
W którym stoi, żeś przed wiekiem
Tak zachwycił się człowiekiem,
Żeś mu całe oddał mienie
Oraz ufasz mu szalenie.

Skoro już sto lat panujesz,
Czego teraz oczekujesz?
Nam „Strażnica” co niedzielę
Wytyczała jasne cele,
Mówiąc, że nas nie oszuka.
A Ty czego tutaj szukasz?

Czy tak będzie, czy też nie,
Tylko Bóg naprawdę wie.
Chociaż to zupełna groza,
Dzisiaj lepiej jest być „poza”,
Bo przynajmniej myśleć mogę
I nikt mi nie wchodzi w drogę!
 Licencja Creative Commons
Krótkiej historii pewnego szczerego człowieka - dokończenie by Weteran is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.
W oparciu o utwór dostępny pod adresem http://euterpolacje.blogspot.co.uk/2011/12/krotkiej-historii-pewnego-szczerego.html

niedziela, 30 września 2012

O "czekaniu na Jehowę"

Wielu wciąż się woli łudzić, że Bóg ma organizację,
I że ta organizacja ma z zasady zawsze rację.
Kiedy im się pokazuje, to, co jest nieprawidłowe,
To na wszystko ich recepta brzmi: „Czekajmy na Jehowę”.

Gdy Abraham się dowiedział, że bratanka mu porwano,
Zrobił wszystko, co się dało, aby go uratowano.
Skrzyknął armię, odbił Lota i pokonał czterech królów,
Nawet o tym nie pomyślał, by bezczynnie milczeć w bólu.

Kiedy Ezaw się rozgniewał na Jakuba, swego brata,
Za to, że wyłudził on błogosławieństwo od Izaaka,
To, Rebeka, jego matka, nie „czekała na Jehowę”,
Lecz go szybko wyprawiła do Labana w długą drogę.

Dzięki temu Jakub przeżył i stał ojcem się narodu,
Choć, jak widać, kosztowało wszystkich sporo to zachodu.
Choć poparcie Boże mieli, to nie trwali w jakiejś fobii,
W jakimś błędnym przeświadczeniu, że Bóg wszystko za nich zrobi.

Gdy królowie w Izraelu w grzechy brnęli wraz z narodem,
To prorocy, ryzykując często śmiercią albo głodem,
Strofowali ich odważnie, nie „czekali na Jehowę”,
Miast bezczynnie siedzieć tak, jak gdyby im odjęło mowę.

Choć to naród był wybrany, Bóg wcale nie obiecywał,
Że we wszystko sam się wtrąci i będzie wyprostowywał!
Wręcz przeciwnie – oczekiwał, że naprawią, co popsuli,
Więc ci, co Go miłowali, nań bezczynnie nie czekali.

Jezus, Żyd poddany Prawu do świątyni często chodził,
Lecz, jak widać, fakt ten mu w działaniu wcale nie przeszkodził.
Gdy handlarzom i paserom wszystkie stoły powywracał,
Czynił to z poparciem Boga, do którego wciąż się zwracał.

Gdy apostoł Piotr pewnego razu jął się zmieniać w obłudnika,
To pomimo tej godności zaraz Paweł dał mu „prztyka”,
Piotr się wcale nie obraził, ale przyjął to skarcenie;
Bóg na Pawła się nie gniewał za działanie i myślenie.

Skoro nawet w tych strukturach, które Bóg autoryzował,
Oczekiwał od każdego, aby na zło reagował,
To dlaczego dziś, gdy widać brak szczerości i obłudę,
Więlu w piasek chowa głowę i „czekają na Jehowę”.

Samozwańczy „reprezentant” mitycznego „niewolnika”,
(O którego zakłamanie co i rusz się ktoś potyka),
Wpoił tym, co go słuchają, marazm, bierność i amnezję,
Dzięki czemu przyjmą chętnie każdą bzdurę i herezję.

Miast dostrzec manipulację, widzą raczej „teokrację”,
Pośród błędów i oszustwa dostrzegają rękę bóstwa,
Na pomysły z „czapki” wzięte mówią, że to „światło nowe”,
Zaś na wszystko jest recepta: „Trzeba czekać na Jehowę”.

Drogi bracie, droga siostro, drogi szczery głosicielu -
To co tutaj się wyprawia, jest jak w dawnym PRL-u.
Tam, gdy sklepy stały puste, towar zniknął gdzieś w nicości,
To wciąż władza powtarzała, że „przejściowe to trudności”.

Kiedy władzę obalono, towar szybko się pojawił,
Gdyby wszyscy byli bierni, nigdy by się znów nie zjawił.
Choć to przykład z polityki, płynie z tego nauka taka,
Że potrzebna jest aktywność, nie postawa „bylejaka”.

Nasz Bóg nie jest automatem; kłamstwa nie autoryzuje,
Jego nie interesuje, co ktoś sobie przypisuje.
Skoro gotów był odrzucić nawet swój wybrany naród,
To tym bardziej to uczyni z uzurpatorami paru.

Ty, co „czekasz na Jehowę”, bo tak się przyzwyczaiłeś:
Co ze sobą wtedy poczniesz? Czy się już zastanowiłeś?
Czy nie doznasz wtedy szoku, że ci, co cię „prowadzili” –
„Ślepi przewodnicy” – siebie oraz ciebie w „dół” wrzucili.

Chcesz uniknąć tego losu? Chcesz swe życie uratować?
Obudź wreszcie swe sumienie! Naucz PRAWDĘ się miłować!
Stań się „zimny” lub „gorący”, jak przystało na CZŁOWIEKA!
Przestań „czekać na Jehowę”, bo to BÓG NA CIEBIE CZEKA!

Licencja Creative Commons
O "czekaniu na Jehowę" by Weteran is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Unported License.
W oparciu o utwór dostępny pod adresem http://euterpolacje.blogspot.co.uk/2012/09/o-czekaniu-na-jehowe.html

sobota, 18 sierpnia 2012

NIGDY NIE WALCZ O SWE PRAWA...

Strażnica z 15.10.2012.
Artykuł pt.

Jakiego ducha przejawiasz?

Podtytuł „UNIKAJ DUCHA ŚWIATA”


4 W Biblii czytamy: „Nie otrzymaliśmy ducha świata, lecz ducha, który jest od Boga” (1 Kor. 2:12). Czym jest „duch świata”? To ten sam duch, o którym mowa w Liście do Efezjan 2:2: „Swego czasu chodziliście według systemu rzeczy tego świata, według władcy mocy powietrza―ducha działającego teraz w synach nieposłuszeństwa”. Wspomniane „powietrze” to panujący w tym świecie duch, czyli nastawienie umysłu. Otacza on nas niczym literalne powietrze. Jest wszędzie. Często przejawiają go ludzie, ktorzy kierują się tak powszechną dziś dewizą: „Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić” albo „Walcz o swoje prawa”. Są to „synowie nieposłuszeństwa” szatańskiego świata.

 8 Unikniemy takiego ducha, jeśli będziemy pamiętać, że zgodnie z Biblią Jezus ma „w swej prawej ręce siedem gwiazd”. „Gwiazdy” symbolizują nadzorców namaszczonych duchem, ale w szerszym znaczeniu ― wszystkich starszych w zborach. Jezus może pokierować nimi tak, jak uzna to za właściwe (Obj. 1:16, 20). Jako Głowa zboru chrześcijańskiego w pełni panuje nad tym, co się dzieje w gronach starszych. Gdy ktoś z nadzorców naprawdę potrzebuje skorygowania, to ten, którego oczy są jak ognisty płomień, zadba o to w odpowiednim momencie i w odpowiedni sposób (Obj. 1:14). A my tymczasem dalej okazujemy stosowny szacunek osobom mianowanym przez ducha świętego, gdyż Paweł napisał: „Bądźcie posłuszni tym, którzy wśród was przewodzą, i bądźcie ulegli, oni bowiem czuwają nad waszymi duszami jako mający zdać sprawę – żeby mogli to czynić z radością, a nie ze wzdychaniem, bo to wyszłoby wam na szkodę” (Hebr. 13:17).

NIGDY NIE WALCZ O SWE PRAWA


To jest prosta oraz oczywista sprawa,
Polecenie, niemal przykazanie Pańskie – 
Gdy cię krzywdzą, nigdy nie walcz o swe prawa,
Bo działanie takie źródło ma szatańskie.

Droga żono, gdy cię mąż twój równo leje,
Drogie dzieci, gdy was tatuś molestuje,
Nic nie róbcie, niech się wola Boża dzieje,
On w stosownym czasie zainterweniuje. 

„To, co krzywe, wyprostować jest nie sposób”,
Więc dlaczego „wierzgasz przeciw ościeniowi”?
Czemu słuchasz wewnętrznego swego głosu
I w ten sposób przystęp dajesz szatanowi?

Jezus trzyma w swej prawicy pęk nadzorców.
Przecież w końcu zdadzą oni Jemu sprawę,
Tych, co chcą się bawić dzisiaj w ich dozorców 
Komitety zapraszają na rozprawę.

Ci sędziowie, doskonale wyszkoleni,
Zaprawieni w długich bojach i potyczkach,
Muszą czujni być, jeślibyś chciał coś zmienić,
By nauczyć „nadstawiania cię policzka”. 

Jeśli  jednak nie chcesz przyjąć ich „wykładni”,
Która słabość i bezradność czyni cnotą, 
To ci „starsi”, niczym władcy gromowładni
Cię ogłoszą apostatą i idiotą. 

Jeśli nadal chciałbyś walczyć o swe prawa,
Przekonany, że jest po twej stronie racja,
Czeka jeszcze bezskuteczna cię przeprawa,
Bo w ten sposób właśnie działa „Teokracja”.

Ludzie walczą o swe prawa wieki całe,
Dzięki walce tej się postęp dokonuje,
Aby czarne było czarne, białe – białe,
Lecz nie tam, gdzie się Strażnicę produkuje.   

Tam się chyba czas zatrzymał przed wiekami,
Tam feudalizm i patriarchat dominuje,
Tam przywódcy są królami i bogami,
Których lud w swej naiwności utrzymuje. 

I choć raz po raz ktoś oczy swe otwiera,
Pomagając innym, by to też zrobili,
Szybko się sprowadza go do roli zera,
By następni nieświadomi przychodzili. 

Dzień i noc dziękuję Bogu, że przejrzałem,
Że mi lata prania mózgu go nie zjadły,
I że całkiem w porę się zorientowałem, 
Jak tu szatan rządzi niczym lew zajadły. 

Jak przebiegle garścią prawdy się posłużył,
Aby wpoić zaufanie do „kanału”,
Przez co człowiek, choć pewien, że Bogu służy,
Staje się ofiarą duchowego „miału”. 

Nic dziwnego, że się boją ujawnienia,
(Każdy oszust jest w podobnej sytuacji)
Więc przywódcy nawet bez żenady cienia
Zabierają ludziom prawo do reakcji. 

Co szykują jeszcze tacy „zawiadowcy”?
Jak w przyszłości się potoczą dalej sprawy?
Choć naprawdę żąl mi każdej szczerej „owcy”,
Przyznam – jestem tego coraz mniej ciekawy. 
Licencja Creative Commons
nigdy nie walcz o swoje prawa by weteran is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Unported License.
W oparciu o utwór dostępny pod adresem http://euterpolacje.blogspot.com/2012/08/nigdy-nie-walcz-o-swe-prawa.html

środa, 6 czerwca 2012

Trudno połknąć te ości...


Raz mi pewien brat doradzał, bym się „trzymał społeczności”...
Lecz jak mam się trzymać ludzi, z których wciąż mi ktoś zazdrości?
Ja zdobyłem wykształcenie, oni trwali w „potulności”.
Mnie jest dane widzieć więcej, lecz ich to jedynie złości.

Po dziesiątkach lat wyrzeczeń nie mam dłużej cierpliwości.
Chcę żyć zgodnie z przekonaniem, a nie pod dyktat waszmości,
Co z dalekiej Ameryki zapewniają o miłości,
Lecz mających inne zdanie wyrzucają bez litości.

Nie chcę znosić samozwańców oraz ich „nieomylności”,
Na myśl o ich zakłamaniu zaraz zbiera mnie na mdłości,
Nie rozumiem tylko, jak udało wpoić się większości
Ślepe podporządkowanie grupie cwanych jegomości.

Jak udało się narzucić wzorzec tępej uległości
I do rangi cnoty wynieść cechę głupiej bezmyślności?
Jak udało się pokonać moc indywidualności,
Aby zaprząc ją w fałszywą służbę rzekomej jedności.

Jak udało się tę „jedność” zbliżyć do jednolitości,
Wszczepić ludziom ten substytut miast chrześcijańskiej wolności,
By oczami swymi nie widzieli zwykłej bezduszności,
Którą się cechuje ten swoisty kombajn wydajności.

Już Ezechiel pisał dawno o „dolinie wyschłych kości”...
Jego opis odpowiada obecnej rzeczywistości,
W której faktem jest ogromne spustoszenie mentalności,
Zaś odporność na destrukcję cechą skromnej jest mniejszości.

Patrząc na to, co się dzieje, nie mam żadnych wątpliwości
Że stan rzeczy istniejący całkiem obcy jest boskości,
Wręcz przeciwnie – narastanie kłamstwa oraz przebiegłości
Świadczy o tym, że – niestety – jest to dzieło diabelskości.

Gdy zobaczę, że coś mięknie w twardej bryle kostyczności,
Stwierdzę, że do zbytniej chwały nikt pretensji już nie rości,
Zaś przywódcy przepraszają za swe błędy i marności,
To z radości może uznam znów zalety społeczności!
Licencja Creative Commons
Trudno połknąć te ości.. by weteran is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Unported License.
W oparciu o utwór dostępny pod adresem euterpolacje.blogspot.co.uk

sobota, 21 kwietnia 2012

"Gra w klasy" - aneks

Grupa ludzi w naszych czasach chcąc zarobić kasę,
Wpadła na ciekawy pomysł, jak przyciągnąć masę.
I choć na myśl samą o tym może zdjąć cię trwoga,
Wszystko to się odbywało pod „przykrywką” Boga.

Zdobyć władzę nad masami – to nie są przelewki,
By utrzymać ją potrzeba „kija i marchewki”,
Podczas gdy „marchewkę” łatwo wdrożyć do użycia,
By utrzymać lęk przed „kijem” - może braknąć życia.

Każdy pomysł za swój oręż musi mieć przynętę,
W tym przypadku wzięto Pismo Święte na zachętę,
Piękne Boże obietnice stały się „marchewką”,
Twórcy zaś pomysłu – „kijem” – chociaż z chorągiewką!

I choć wiała chorągiewka w cztery świata strony,
„Kij” pozostał w jednym miejscu, mocno utwierdzony,
Zaś każdego, kto „wiać” nie chciał tak jak chorągiewka,
„Kij” uderzał mówiąc mu, że nie dlań jest „marchewka”.

Aby wzmocnić lęk przed „kijem” i utrzymać masy,
Wymyślono podział ludzi na dwie różne „klasy”.
I choć w Biblii na ten temat nie ma ni wersetu,
Do dziś właściciele „kija” uczą tego bzdetu.

Zastraszona „druga klasa” niczym w Intercity –
Niech czytelnik mi wybaczy ten złośliwy przytyk –
Wciąż kupuje „pierwszej klasie” wygodne bilety,
Sama nie śmiąc tam się przesiąść ze strachu - niestety.

Oni – „pomazańcy” – decydują o zbawieniu,
Reszta już ze strachu zapomniała o myśleniu,
Wierząc, że jedynie ci, co będą w cieniu „kija”,
Mogą przetrwać, innych zaś nadzieja ta omija.

Drogi wielbicielu „kija”. Myślisz, żeś bezpieczny?
Porzuć szybko pomysł ten zupełnie niedorzeczny!
Już niedługo się okaże „kij” bezwartościowy,
Jeśli spożyć chcesz „marchewkę”, pora użyć głowy!
Licencja Creative Commons
"Gra w klasy" - aneks by weteran is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska License.
W oparciu o utwór dostępny pod adresem euterpolacje.blogspot.co.uk