poniedziałek, 25 listopada 2013

Korporacja-teokracja

Korporację-teokrację
Ciągle ożywiają akcje;
A to nowa jest kampania,
A to wykład do słuchaniia,
DVD do oglądania,
Traktat do rozpowszechniania,
Nowa książka do czytania
I sale do budowania.

Nic nie zmoże korporacji,
Przekonanej o swej racji,
Przeświadczonej o wybraństwie,
Chociaż doświadczonej w draństwie,
Które wciąż się w tym przejawia,
Że myślących się pozbawia
Prawa do wypowiadania
Uczciwego, swego zdania.

Niech myślący się z tym liczy,
Że „komitet sądowniczy”
Zaraz się za niego weźmie
Oraz kroki przedsięweźmie,
By rzekomo dla ochrony
(Czyjej? „Owiec” czy mamony?)
Zło w zarodku wykorzenić,
By nie mogło się rozplenić.

Jakież straszne by to było,
Gdyby nagle się zdarzyło,
Że się mnożą dyskutanci,
Nie daj Boże – krytykanci,
Którym coś się nie podoba
I wciąż im się włącza głowa,
A tu przecież o to chodzi,
By nikomu nie zaszkodzić...

Przecież przez dyskusje „owce”,
Mogą zboczyć na manowce,
Mogą nagle, przez przypadek
Zlekceważyć dobrą radę,
By korzystac z informacji
Tylko z własnej korporacji,
(Bo cokolwiek jest innego,
To na pewno jest od złego!).

Kto nie wierzy korporacji,
Staje się zarzewiem frakcji,
Gdyby to się rozpleniło,
To by niewesoło było.
Gdy przestaną wpływać datki,
Czas pakować swe manatki,
Wtedy „ciało kierownicze”
Wreszcie pozna, czym jest życie.

Wreszcie pierwszy raz w historii
Skończy się chodzenie w glorii,
Skończy się próżniaczy byt,
Pozostanie tylko wstyd.
Wstyd za wszystkie swe przekręty,
Wstyd za wykładnie-odmęty,
Za ochronę pedofilów,
Windowanie wzwyż debilów,
Za morderstwo na idei,
Którą dawno diabli wzięli!

Dobrze wiedzą owi gracze,
Że mistrzami są mataczeń,
By powyżej snuty wątek
Ich nie spotkał, więc majątek
Śpiesznie przejąć chcą dla siebie,
By się poczuć tu jak w niebie.
Nim się wszyscy zorientują,
Oni wcześniej ich splądrują.

Kiedy zgarną wszystkie biura,
Nikt nic przeciw nim nie wskóra,
Sale już im przepisują,
Więc te nic ich nie kosztują.
Kiedy im przepiszą wszędzie,
Cała kasa już ich będzie,
Wtedy wszem i wobec kłapną,
Że „Jehowa dzieło zamknął”.

I tak zniknie korporacja
Oraz złudna jej atrakcja.
Co darmowi ochotnicy
Zrobią z życiem bez „Strażnicy”,
Zaś szeregi automatów
Z brakiem książek i traktatów?
Jak „komitet” będzie błądzić,
Gdy nie będzie kogo sądzić?

Te pytania można mnożyć,
Lecz jak wszystko się ułoży –
Czas pokaże. Zaś w tej chwili,
Trzeba kończyć – moi mili.

Licencja Creative Commons
Korporacja-teokracja by Weteran is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.
W oparciu o utwór dostępny pod adresem http://euterpolacje.blogspot.co.uk/2013/11/korporacja-teokracja.html

sobota, 6 lipca 2013

Znów zbliżają się kongresy

Nie posiadam się z radości,
Że nie muszę wbijać kości
W twarde ławy stadionowe
I zachodzić przy tym w głowę,
Czy mnie słońce będzie prażyć,
Czy też deszcz się może zdarzyć.

Dużo mam ciekawsze życie,
Bo nie muszę wstać o świcie,
Mrużąc oczy z niewyspania,
Myśleć, że mam do zabrania
Pióro oraz dwa termosy
I kanapek całe stosy. 

Wielka radość mnie rozpiera,
Bo mi doktryn nikt nie wpiera,
Nauk, co są nie do obrony,
Wiedząc dobrze,  żem zmęczony.
(Trudno w stanie bliskim schizy
Zdobyć się na analizy).

Ktoś by rzekł tu: – Przecież teraz
Upał nam już nie doskwiera,
Deszcz też nam nie grozi wcale,
Mamy przecież swoje Sale,
Tam pod dachem i wygodnie,
Można poczuć się swobodnie.

Czy swobodnie? Bardzo wątpię!
Przecież się podlega klątwie,
Gdy się chce przedyskutować
Ledwie co słyszane słowa.
Nie ma miejsca tu na spory…
Przecież to jest system chory!

Niech tu kitu nikt nie wciska,
Nadal w modzie są boiska,
Bo nie wszędzie stoją Sale,
A jak są, to i tak wcale
Nie zaprasza się tam gości,
Bo się robi oszczędności (?).

Aby światło dać widowni,
Trzeba płacić elektrowni.
Na stadionie zaś wystarczy
Lampa ze słonecznej tarczy.
Zaś z tytułu tego zyski
Lepiej dać do CK miski.

Gdy przypala ludzi słońce,
To jest wszystko „budujące”,
Każdy marzy o finale,
Nie chce mu się myśleć wcale,
Zresztą nikt tu nie docenia
Jakichś dysput czy myślenia.

Na stadionie czy na Sali
Ważne, by wszyscy klaskali,
Wszyscy z wszystkim się zgadzali,
A nie wciąż dyskutowali.
Bo dyskusja jedność burzy,
Więc nikomu to nie służy.

Dawnom skończył już z kongresem,
Przepadł dla mnie on z kretesem,
Gdy raz mówca w przemówieniu,
W podnieceniu, w głosu drżeniu,
Kazał wszystkim oponentom
Cenić „kanał” jak rzecz świętą.

Gdy się całkiem przekonałem
(Bo już wcześniej to widziałem),
Że tu prawda się nie liczy,
Wręcz jej sobie nikt nie życzy,
To nabrałem przekonania:
Nie mam tu nic do szukania.

Od tej pory mam już spokój.
Widzę jak każdego roku,
Nadal się ogłupia tłumy,
Czyniąc z prawdy rodzaj gumy,
Ciągnąc ją w lewo lub w prawo,
Byle tłumy biły brawo.

Nie chcę mieć z tym nic wspólnego,
Tobie też radzę, kolego,
Nie zgódź się na mózgu pranie,
W domu sobie zjedz śniadanie,
A gdy będziesz wypoczęty,
To nie zwiodą cię przekręty.




Licencja Creative Commons
Znów zbliżają się kongresy by Weteran is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.
W oparciu o utwór dostępny pod adresem http://euterpolacje.blogspot.co.uk/2013/07/znow-zblizaja-sie-kongresy.html

środa, 17 kwietnia 2013

A propos „nowego światła” o „niewolniku”


Czy ktoś widział niewolnika,
Co pojawia się i znika?
Raz jest singlem, raz zbiorowy,
Ni fizyczny, ni duchowy,
Składa się nań wiele osób,
Pojąć tego jest nie sposób.

Czy Pan Jezus w I wieku
Mówiąc słowo o człowieku,
Który czeladź karmi zdrowo,
Dając jej pożywne słowo,
Sądził, że tę opowiastkę
Ktoś zamieni w jej namiastkę?

Czy wiedział, że u pastora
W głowie myśl powstanie chora,
By się mieniąc Bożym sługą,
Mieć tożsamość również drugą,
Jako szefa korporacji
I dzierżawcy „Teokracji”?

Pochowany w rzymskiej todze,
Wcześniej zawiedziony srodze,
Że głoszone przepowiednie,
To niestety były brednie,
I nie mogła piramida
Na nic się niestety przydać.  

Sędzia nie był lepszy wcale,
Zaczął pisać o „kanale”,
Najpierw mówił, że to Russell,
Kiedy jednak miał za pasem
Lat już kilka prezesury,
Dostał „nowe światło” z góry.

Przejął po pastorze schedę,
(Czemuż miałby klepać biedę?)
Dla patriarchów dom postawił,
Nikt z nich tam się nie pojawił,
Więc na którymś z rzędu kacu
Sam zamieszkał w tym pałacu.

Choć był niby „niewolnikiem”,
Oponentów rugał z krzykiem,
Wątpiących w jego zdolności
Precz wyrzucał do ciemności,
Tak utrwalił dyktaturę,
Czasy były to ponure. 

Choć „miliony” przeżyć miały
To jedynie doczekały
Czasu, kiedy umarł sędzia
I klęski jego orędzia.
Lecz przywódcy niezrażeni
Mieli już gabinet cieni.

„Prawdy” ciągle się zmieniały,
Z tego kłopot był niemały,
Szczęściem sędzia, zanim umarł,
Zdążył jeszcze coś wydumać:
Stwierdził, że nadchodzą czasy,
By podzielić lud na „klasy”.

Tak powstała ziemska „klasa”,
Miała wciąż zaciskać pasa,
By niebiańską wspierać „klasę”
I z nią wspólnie tworzyć masę
W niewolniczej uległości
Wobec kilku sprytnych gości.

Jednak liczba „niebian” mała,
Co i rusz się „wychylała”,
Lecz nie mogli nic powiedzieć,
Mieli tylko cicho siedzieć,
Mimo to, miast ich ubywać ,
To zaczęło ich przybywać!

To się stało niebezpieczne,
Więc im przypomniano grzecznie,
Że są tylko od słuchania,
A przenigdy od pisania,
Wyznaczono im ich dolę:
Wolno spożyć im symbole.

Jednak „sługa” ów zbiorowy
Chyba chciał używać głowy.
By zapobiec tej skłonności
Wymyśliło paru gości,
Że już tylko oni sami
„niewolnikiem” są nazwani. 

Czy ta bańka wreszcie pęknie?
Czy „zamordyzm” kiedyś zmięknie?
Czy takiego „niewolnika”
Nie powinno się unikać?
Zamiast sługą, stał się panem
 I despotą, i tyranem.

Pan osądzi go niebawem,
Przed Nim przecież ma zdać sprawę.
Już dziś widać jak na dłoni,
Że się przed Nim nie obroni.
Już nie potrwa to zbyt długo…
Będzie koniec ze „złym sługą”! 

Licencja Creative Commons
A propos „nowego światła” o „niewolniku” by Weteran is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.
W oparciu o utwór dostępny pod adresem http://euterpolacje.blogspot.co.uk/2013/04/a-propos-nowego-swiata-o-niewolniku.html