poniedziałek, 11 maja 2015

A to historia!


Gdym do sekty przystępował,
W sklepach były puste półki,
A na półkach stało radio
Jeszcze z czasów W. Gomułki.

Gdy do sklepów coś rzucano,
Zaczynało się natarcie,
Każdy walczył o swą działkę
Konsekwentnie i zażarcie.

W tamtych czasach nawet papier,
Który służy do podtarcia,
Był towarem luksusowym
Podobnie, jak kawał żarcia.

Biblię dosyć słabo znałem,
Chociaż do niej mnie ciągnęło,
Więc zbyt łatwo uwierzyłem
W prowadzone tutaj „dzieło”.

W miarę nabywania wiedzy
Nabywałem… wątpliwości,
Nie podejrzewając braku
Uczciwości i szczerości.

Brakło wiedzy historycznej,
Internetu też nie było,
A lokalnie w tamtych czasach
Było nawet całkiem miło.

Można było dyskutować,
Nie straszono odstępcami,
Trudniej było dostrzec, że tu
Jest żonglerka półprawdami.

Ludzie byli także  inni,
Mieli dużo ofiarności
I w większości przejawiali
Chrześcijański wzór miłości.

Nikt o salach wtedy nie śnił,
Mało było zamordyzmu,
A zebrania były w domach
Jak z początków chrystianizmu.

Nie byliśmy więc świadomi,
Że to dymna jest zasłona,
Że to jest masońska zmowa
Już od dawna zamierzona.

Wszystko, w co uwierzyliśmy
(Choć częściowo prawdą było)
To jednak w rzeczywistości
Boga wcale nie chwaliło.

Choć byłem na piedestale,
(Na który mnie wyniesiono)
Szybko się zeń wycofałem
W imię pro publico bono.

Ciągle jednak się łudziłem,
Że to wszystko przez prostactwo,
Że Bóg wszystko wyprostuje
I usunie to buractwo.

Lecz jak miałby On prostować
To, co krzywe od zarania?
Jak miałby autoryzować
Pobłądzone domniemania?

Jakże mógłby swoją łaską
Błogosławić ogłupianie
I popierać wręcz seryjne
Ludzi prawych wyrzucanie?

Kiedy przyszła rejestracja
I powstawać jęły Sale
Stało jasne się, że tutaj
Prawda się nie liczy wcale.

Okazało się po prostu,
Że to sekta z Ameryki,
Człowiek tutaj mało znaczy,
Liczą tylko się wyniki.

Gdy przestajesz się udzielać,
Lub się dzielisz swoją racją,
To po kilku upomnieniach
Jesteś poza „teokracją”.

Kiedy stało się widoczne
Że to firma, piramida,
Że to zwykła jest franczyza,
Na wierzch wyszła jej ohyda.

Na wierzch wyszło zniewolenie
I psychomanipulacja,
Jasne stało się jak słońce,
Że to żadna „Teokracja”.

Kiedy z „bestią” się związali,
I gdy się zorientowałem,
Że fałszują nawet Biblię,
 Pożegnałem się z „kanałem”.

Lecz to im nie wystarczyło,
Że przestałem do nich chodzić,
Snuli więc podstępne plany,
Jak tu jeszcze mnie ugodzić.

Tym działaniem potwierdzili,
że za ojca mają diabła,
Traktowano tak Jezusa
Czy też apostoła Pawła.

Ja się z nimi nie zestawiam…
Gdzież mnie do nich w mej małości…
Trudno jednak nie dostrzegać
Historycznej tu zbieżności.

Toteż odetchnąłem z ulgą,
Kiedy się mnie już pozbyli.
Choć być może przypuszczali,
Że mi krzywdę wyrządzili.

Choć próbują mnie szkalować,
To się boją konfrontacji,
Sieją na mój temat plotki,
To reguła w „teokracji”.

Jeśli jednak myślą przy tym,
Że zamknięty jest mój watek,
To ich muszę rozczarować…
To dopiero jest początek!

Jeśli tylko Bóg da zdrowie,
Siły i chęć do działania,
To ich będę demaskować,
Bo tak się traktuje drania.

Tak traktuje się oszusta,
Co chce kosztem innych pożyć,
Co do swoich niecnych celów
Wprzęga autorytet Boży.

Całe lata mi trąbili,
Że mi trzeba bronić Boga,
Że mam czyścić Go z zarzutów
Postawionych Mu przez wroga.

Lecz kto się okazał wrogiem?
Ci – co niby Go bronili!
Bo przez kłamstwa i matactwa
W złym Go świetle postawili!

Wymyślali „Boże daty”,
Wszystkie skompromitowane,
Kłamstwo kryto znowu kłamstwem,
„Nowym światłem” nazywane.

Gdyby chociaż zachowali
Minimum przyzwoitości
I przestali wreszcie twierdzić,
Że to Boże wiadomości!

Lecz nie – oni się nie zmienią.
Więc zrobię – jak mi kazali.
I przez ujawnianie prawdy
Będę Imię Boże chwalił.

Będę głosił prawdę o nich:
Że „owieczki” za nic mają,
Zalecają im ubóstwo
Zaś w dostatki opływają.

Zalecają im pokorę,
Sami pychą się unosząc,
Zabraniają wyksztalcenia,
Nad nie mądrość swą wynosząc.

Zabraniają im myślenia,
Bo gdy zaczną myśleć masy,
Na wskroś przejrzą to szalbierstwo
I odetną dopływ kasy.

Życzę im z całego serca,
Aby właśnie tak się stało,
By z ich kłamstwa Imię Boga
Oczyszczone wiecznie trwało.

Czyż nie tego właśnie chcieli?
Kłamstwom o Bogu zaradzić?
(Chociaż jestem przekonany,
Że Bóg sobie sam poradzi).

Tylko że nie przewidzieli,
Że z powodu ich kręcenia
Mało kto już chce ich słuchać,
 Co mają do powiedzenia.

Mało kto już chce im wierzyć,
Bo czyż można kłamcom ufać?
Gdy ktoś kłamie, jak rozpoznać,
Co prawda, a co – „podpucha”.

Dzisiaj w sklepach pełne półki
I papieru nie brakuje.
Ale przeterminowany,
Towar szybko się zepsuje.

Ich „termin ważności” minął,
(Choć wątpliwy od początku).
Co więc z tym asortymentem?…
Ale o tym – w innym wątku…


Licencja Creative Commons
A to historia! by Weteran is licensed under a Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 4.0 Międzynarodowe License.
W oparciu o utwór dostępny pod adresem http://euterpolacje.blogspot.co.uk/2015/05/a-to-historia.html

1 komentarz:

komentarz do wstawienia